Każdy, kto choć raz starał się o kredyt lub pożyczkę, dobrze wie, czym jest Biuro Informacji Kredytowej, w jaki sposób działa i jaki jest jego cel. Dziś spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy nasza obecność w bazach danych tej instytucji to już poważne obciążenie czy raczej – nic nie znaczący szczegół na drodze po kredyt mieszkaniowy. I czy BIK-u naprawdę trzeba się bać.
Mówiąc najprościej, rolą Biura Informacji Kredytowej jest gromadzenie, integrowanie i udostępnianie danych dotyczących historii kredytowej klientów banków i SKOK-ów. To rodzaj wymiany – banki udostępniają informacje o zobowiązaniach swoich klientów, w zamian za co uzyskują podobne informacje o tych osobach, które zabiegają u nich o kredyt.
Ale to nie wszystko – dane pozyskane od instytucji finansowych BIK bardzo dokładnie analizuje, bada, tworząc na ich podstawie szereg modeli ekonomicznych. W ten sposób powstaje obraz przeciętnego „Kowalskiego”, z pełną informacją o jego kredytowych zobowiązaniach, historii jego kredytów oraz ewentualnych zaległościach. Trzeba tu wyraźnie podkreślić, że BIK tworzy jedynie statystyczne modele kredytobiorców – zdecydowanie nie jest jego rolą budowa kompleksowych „profili” poszczególnych osób, których dane znajdą się w bazach tej instytucji. Gotowy model pozwala później na określenie (w punktach scoringowych) wiarygodności kredytowej poszczególnych kredytobiorców. Dzieje się to na prostej zasadzie porównania historii kredytowej konkretnej osoby ze obrazem „statystycznego Polaka” będącego (wedle przygotowanego wcześniej zestawienia) w tym samym wieku, mającego podobną sytuację rodzinną i zawodową, zarabiającego na podobnym, co „model”, poziomie.
Dodajmy jeszcze, że większość zgromadzonych w BIK-u informacji to dane pozytywne, które potwierdzają, że Polacy w zdecydowanej większości przypadków prawidłowo spłacają swoje zobowiązania. Co ważne, w ten sposób powstaje też historia kredytowa „Kowalskiego”, która może w przyszłości uwiarygodnić go w oczach banków, choć jej brak wcale nie musi działać dyskryminująco i nie przekreśla szans na kredyt.
A jak „napisać” dobrą historię kredytową? – Niezwykle ważna jest terminowość w spłacie wszelkich zobowiązań wobec banków czy instytucji pożyczkowych. Oznacza to, co warto podkreślić, że spłacamy raty kredytu w terminie ich zapadalności, a nie wcześniej, a tym bardziej później – wyjaśnia Artur Bekta, doradca finansowy z firmy Alex T. Great.
Pamiętajmy też, że jeśli w spłacie którejś z rat kredytu „powinęła nam się noga”, informacja o tym na pewno trafi do baz danych Biura Informacji Kredytowej. Czy takie zdarzenie przekreśla wówczas szanse na kredyt hipoteczny? – Nie, zdecydowanie nie trzeba się tego obawiać. Większość banków przyjmie stosowne wyjaśnienie o powodach takiej sytuacji, najlepiej złożone na piśmie. Problem jest jeszcze mniejszy, jeśli opóźnienie takie dotyczyło raczej niewielkich kwot, miało jednostkowy charakter, a termin zaległości nie przekroczył 60 dni – dodaje Artur Bekta.
Bo przecież drobne „potknięcie” może zdarzyć się każdemu. – Bywa, że zapominamy o spłacie niewielkich kwot związanych na przykład z prowadzeniem rachunku osobistego. Tymczasem tego typu informacje także trafiają do baz Biura Informacji Kredytowej. Co więcej, zadłużenie na koncie może pojawić się nie tylko z naszej winy, równie dobrze winny może tu być pracownik banku, który na czas nie dopełnił swoich obowiązków. Doradzam zatem pełne archiwizowanie korespondencji listownej i mailowej prowadzonej w takiej spornej sprawie z bankiem. W ten sposób łatwej będzie można w przyszłości udowodnić, że winna za powstanie obciążenia była słaba komunikacja na linii klient-bank, a nie nasza niechęć do spłaty. Dokumentacja tego typu będzie też potwierdzać pozytywnie rozpatrzoną reklamację, co w tego typu sytuacjach jest nie do przecenienia – dodaje nasz rozmówca.
Co „sprytniejsi” kredytobiorcy, w obawie przed „złą” historią, wycofują zgodę na przetwarzanie danych przez BIK. To oczywiście zgodne z prawem, ale czy to dobry sposób na uniknięcie kłopotów? Otóż nie, bowiem tego typu deklaracja nigdy nie działa wstecz. – Pamiętajmy, że informacja o wycofaniu naszej zgody także trafi do banku, w którym chcielibyśmy w przyszłości uzyskać kredyt mieszkaniowy. Trudno będzie wówczas wyjaśnić taką decyzję, która z punktu widzenia banku wygląda dość jednoznacznie, jako chęć ukrycia przed przyszłymi kredytodawcami swojej historii. Dlatego odradzam takie działanie, znacznie lepiej jest po prostu dbać o terminowość spłaty wszelkich kredytów, a wówczas nasza historia będzie przejrzysta i pomoże w budowie wiarygodnego i solidnego kredytobiorcy – dodaje Artur Bekta, doradca finansowy z Alex T. Great.
Pamiętajmy jednocześnie, że nie da się zbudować wiarygodnej historii kredytowej w ciągu zaledwie paru miesięcy – budowanie silnej pozycji w oczach banku to proces znacznie dłuższy, często wieloletni. Potwierdza to doradca z Alexa. – Decyzja o zakupie na kredyt drobnego sprzętu AGD za niewielkie kwoty i szybka spłata takiego zobowiązania nie będzie miała właściwie żadnego wpływu na zdolność kredytową osoby, która chciałaby tuż po tym zaciągnąć poważny kredyt hipoteczny. Mówiąc wprost, to działanie nieskuteczne i odradzam je zawsze swoim klientom – tłumaczy Bekta.
Podobnie działają też inne bankowe produkty. Karta kredytowa czy limit na koncie bankowym będą budować naszą wiarygodność tylko w dłuższym okresie, dlatego szybkie jednorazowe zadłużenie nie ma zwykle sensu. – Dla każdego banku wagę w ocenie wiarygodności będzie mieć kilka solidnie spłaconych, choćby i niewielkich kredytów, dlatego zachęcam, by o budowie profilu wiarygodnego kredytobiorcy zacząć myśleć już zawczasu i tworzyć go sukcesywnie, powoli, w sposób przemyślany – podsumowuje Artur Bekta z Alex T. Great Doradcy Finansowi.
Opracował:
Tomasz Kulpa
Alex T. Great Doradcy Finansowi