W 2016 roku cudzoziemcy kupili w Polsce 6395 mieszkań i apartamentów. Jak wynika z danych MSWiA to o 24% więcej niż rok wcześniej. W tym samym czasie na polskich plażach wypoczywało ponad milion turystów z zagranicy, głównie z Niemiec. Czy można spodziewać się, że wykupią oni nadbałtyckie apartamenty?
Sytuacja polityczna na świecie sprawia, że coraz więcej turystów zamiast odpoczynku w Egipcie czy Turcji decyduje się na relaks nad Bałtykiem. W ostatnim sezonie nad polskim morzem urlop spędzał niemal co czwarty Polak i ponad milion obcokrajowców. W drugiej z tych grup przeważają Niemcy, Skandynawowie oraz Brytyjczycy.
Do polskich kurortów przyciąga ich wspomniane już bezpieczeństwo (Ministerstwa Spraw Zagranicznych państw europejskich rekomendują Polskę, jako bezpieczne miejsce wypoczynku), niskie ceny oraz dynamicznie rozwijająca się infrastruktura wypoczynkowa.
KTO KUPUJE MIESZKANIA
Grupą obcokrajowców, która w 2016 roku kupowała w Polsce najwięcej mieszkań i lokali użytkowych byli Ukraińcy (kupili w Polsce blisko 64 tys. m. kw. powierzchni). Zaraz za nimi znaleźli się Niemcy i Brytyjczycy (odpowiednio 43 tys. m. kw. i 18 tys. m. kw.). O ile w przypadku Ukraińców, możemy mówić o efekcie wzrostu migracji do naszego kraju, o tyle przedstawiciele pozostałych krajów należą również do najchętniej odwiedzających Bałtyk. Czy oznacza to też, że chętnie kupują tam mieszkania?
- Rzeczywiście w ostatnim czasie nawet 40% kupujących nasze apartamenty w Międzyzdrojach stanowią osoby na stałe mieszkające za granicą – tłumaczy Piotr Puchała, prezes firmy Prestige budującej aparthotel Bel Mare. Podkreśla jednak, że statystyki mogą okazać się tu mocno mylące – Gdy rozmawiamy z tymi ludźmi, okazuje się, że w olbrzymiej większości mają oni polskie korzenie lub ma je ich współmałżonek.
ZACHÓD MNIEJ ZAINTERESOWANY WŁASNOŚCIĄ
Nasi zachodni sąsiedzi zupełnie inaczej podchodzą do zakupu nieruchomości niż Polacy. Podczas, gdy nad Wisłą 82% mieszkań jest w rękach lokatorów, ponad połowa Niemców (55%) decyduje się na mieszkania czynszowe. Jest to zresztą charakterystyczne także dla mieszkańców innych państw rozwiniętych. W Szwajcarii tylko 37% mieszkań należy do lokatorów, we Francji 58%, a w Wielkiej Brytanii 64%.
Jest to uwarunkowane przez czynniki historyczne i ekonomiczne (dostępność lokali), ale także kulturowe. Nic więc dziwnego, że rosnący ruch turystyczny nad Bałtykiem nie przekłada się w prosty sposób na zakup tamtejszych mieszkań i apartamentów.
RYNEK O OLBRZYMIM POTENCJALE
Deweloperzy liczą jednak, że lokale traktowane jako inwestycje okażą się wyjątkiem. Aparthotele przynoszą zwrot z inwestycji na poziomie nawet 5-8% w skali roku. Przy rekordowo niskich stopach procentowych w zachodniej Europie inwestycja ta może być dla nich wyjątkowo atrakcyjna. – Należy zwrócić uwagę na stosunek ceny apartamentu do przeciętnych zarobków. O ile w Polsce na taką inwestycję decydują się zazwyczaj ludzie z wyższej klasy średniej, o tyle na Zachodzie może sobie na nią pozwolić praktycznie każdy – podkreśla Piotr Puchała.
Na uwagę zasługuje też poziom oszczędności w obu krajach. Według Eurostatu w 2015 roku statystyczny Niemiec odkładał 17,03% swojego dochodu rozporządzalnego, podczas gdy Polak tylko 1,77%. Jeśli dodamy do tego różnicę w wysokości tego dochodu, jasne stanie się, jak łakomym kąskiem dla deweloperów mogą być inwestorzy z zagranicy.
POLONIA KLUCZEM DO SUKCESU
W jaki sposób zainteresować ofertą cudzoziemców szukających inwestycji, która zapewni im dodatkowy dochód na emeryturze? Najskuteczniejszym sposobem jest dotarcie najpierw do przedstawicieli Polonii i przekonanie ich do inwestycji w kraju. Jest to o tyle łatwiejsze, że podróżują oni do Polski po kilka razy w roku i są z nią związani emocjonalnie.
– Polacy na Zachodzie nie są już hermetyczną grupą, są coraz bliżej lokalnych społeczności. Jeśli więc będą oni zarabiać na nadbałtyckich aparthotelach, kwestią czasu będzie, aż dołączą do nich sąsiedzi – podkreśla Piotr Puchała.