Wszystko wskazuje na to, że rynek mieszkaniowy odbija się od dna. W lutym i marcu największe firmy deweloperskie notowały więcej transakcji niż w poprzednich miesiącach – czytamy w dzienniku Polska.
Tylko w lutym spółka deweloperska Polnord sprzedała ponad 30 mieszkań, podczas gdy miesiąc wcześniej udało jej się znaleźć klientów zaledwie na cztery lokale. W marcu sprzedaż ma przekroczyć 40. Wzrost popytu zanotował też J.W. Construction. W lutym spółka sprzedała 50 mieszkań, czyli kilka razy więcej niż w styczniu. Jej właściciel Józef Wojciechowski zapowiada, że marzec będzie jeszcze lepszy. Także inne największe spółki notowały w lutym oraz marcu wzrost sprzedaży.
Wzrost popytu na mieszkania sprawia, że akcje spółek deweloperskich notowanych na giełdzie idą w górę. W ubiegłym tygodniu akcje firmy pośredniczącej w sprzedaży nieruchomości Drągowski zyskały około 300 proc. Średni wzrost spółek branży deweloperskiej wyniósł około 20 proc. Zdaniem analityków wzrost sprzedaży to w znacznej mierze efekt obniżki cen na rynku. W ciągu roku spadły one o kilkanaście procent. - Deweloperzy schodzą z cenami, nie reklamując zbytnio tego procederu. Niektórzy podczas negocjacji godzą się nawet na kilkunastoprocentowe upusty - mówi dla „Polska” Paweł Majtkowski, analityk Finamo.
Zdarza się, że klienci zrywają umowy z deweloperem, tracąc na przykład 10 proc. zaliczki, ponieważ inna spółka budowlana zgodziła się im sprzedać mieszkania o 20 proc. taniej. Przyczyną ożywienia na rynku mieszkaniowym jest również wzrost limitów cen metra kwadratowego w programie "Rodzina na swoim". Od stycznia np. w Warszawie wynosi on prawie 7,2 tys. zł za mkw. Dzięki temu znacznie zwiększyła się liczba mieszkań, które objęte są dopłatami z budżetu państwa. Największy skok zanotowano w Bydgoszczy, gdzie w grudniu ubiegłego roku programem mogło być objęte niecałe 35 proc. lokali, a teraz prawie 85 proc. Tylko w lutym udzielono kredytów za ponad 200 mln zł. To czterokrotnie więcej niż rok temu.
Jednak za dwa dni, z początkiem drugiego kwartału, ta sytuacja może się zmienić. Wojewodowie podadzą bowiem nowe limity cen metra kwadratowego, do których mogą być dopłaty w ramach programu "Rodzina na swoim". I wszystko wskazuje na to, że będą one niższe.
- Limit ustalany jest między innymi na podstawie GUS-owskich cen metra kwadratowego, kosztów robocizny i materiałów budowlanych - tłumaczy Paweł Majtkowski. A wszystkie te czynniki spadły, w ślad za tym spadną więc też limity.
Analitycy uważają jednak, że spadek limitów nie wpłynie na spadek popularności kredytów z dopłatą. Co najwyżej będzie nieco mniejszy wybór mieszkań. - Deweloperzy nadal będą przystosowywać swoje ceny do tego programu. Wiedzą, że teraz banki chętniej przyznają kredyty z dopłatą - mówi Marcin Jańczuk, analityk Metrohouse.
Wzrost popytu na rynku pierwotnym wpływa również na ożywienie na rynku wtórnym. - Zauważyliśmy, że ceny transakcyjne spadły o kilkanaście procent. A mieszkania na rynku wtórnym zwykle są najtańsze. Przybyło też osób, które z pomocą rodziny kupują mieszkania za gotówkę. Albo brakującą kwotę uzupełniają nie kredytem hipotecznym, a konsumpcyjnym. Widzimy także, że w lutym było już znacznie więcej transakcji niż w grudniu czy styczniu. Marzec będzie jeszcze lepszym miesiącem - powiedział nam Jańczuk.