Białołęka to jedna z najszybciej rozwijających się dzielnic w Warszawie. Jak grzyby po deszczu powstają w tym rejonie stolicy nowe osiedla mieszkaniowe. Niestety w parze z tym nie idzie tak samo intensywny rozwój infrastruktury. Jest to problem wielu dzielnic Warszawy, ale dopiero władze Białołęki postanowiły coś z tym zrobić.
Piotr Smoczyński, wiceburmistrz Białołęki twardo zapowiedział, że nie będzie nowych budynków jeśli deweloperzy nie zbudują dróg. Urząd nie podpisze teraz umowy z deweloperem dopóki ten nie zobowiąże się do wybudowania nowej ulicy.
Dotychczas deweloper budował osiedle nie troszcząc się o drogę dojazdową. Tymczasem dzielnica nie miała środków na rozbudowę infrastruktury. W rezultacie do nowych osiedli nie było dojazdu, a na istniejących wąskich uliczkach tworzyły się korki spowodowane rosnącą liczbą samochodów i mieszkańców.
Do tej pory deweloper budował bloki, nie budował drogi, na infrastrukturę dzielnica pieniędzy nie miała. W efekcie powstawały osiedla, do których nie było dojazdu, a na niedostosowanych do dużego ruchu lokalnych drogach tworzą się korki. Dlatego Białołęka stawia teraz deweloperom twarde warunki - prowizoryczne drogi prowadzące do nowych osiedli mają zniknąć z projektów.