Optymizm firm deweloperskich zaskakuje. Mimo kryzysu we wrześniu rozpoczęły budowę prawie 8 000 mieszkań.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy do użytkowania oddano łącznie 125,4 tys. jednostek mieszkalnych – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. To nieznacznie (o 0,16 proc.) więcej niż przed miesiącem i o 12,2 proc. mniej w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej. Również niewiele więcej niż w lipcu br., kiedy zanotowaliśmy pod tym względem minimum (124,9 tys.). Wygląda to więc na uklepywanie dołka, po którym może nastąpić wyraźny wzrost liczby mieszkań oddawanych do użytkowania. W głównej mierze odpowiedzialni będą za to najprawdopodobniej deweloperzy, co będzie pokłosiem silnego wzrostu liczby rozpoczynanych inwestycji w tym segmencie rynku wiosną ubiegłego roku.
Bardziej interesujące obserwacje można jednak poczynić przyglądając się zmianom liczby mieszkań, których budowę rozpoczęto i tych, na budowę których wydano pozwolenia. Kryzys kryzysem, ale budować trzeba – tak chyba można je skwitować, bo choć na rynku mieszkaniowym rysuje się wyraźne niedopasowanie popytu i podaży i chętnych na zakup mieszkania nie przybywa tak szybko jak rośnie oferta deweloperów, to ci wydają się niewiele sobie z tego robić. Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w ostatnich 12 miesiącach wyniosła na koniec trzeciego kwartału 158,6 tys., czyli 2,45 proc. więcej niż miesiąc temu i 1,3 proc. mniej niż przed rokiem. W samym tylko wrześniu w segmencie Przeznaczone na sprzedaż rozpoczęto budowę ponad 7800 lokali, co jest jednym z najwyższych wyników w skali miesiąca (ostatni raz lepiej było w maju 2010 roku).
Deweloperzy zdają się jeszcze hardziej poczynać sobie pod względem liczby uzyskiwanych pozwoleń na budowę. Ogólną liczbę wydanych pozwoleń w ostatnich 12 miesiącach podliczyliśmy na niespełna 184 tys. To 1,2 proc. więcej niż miesiąc temu i 6,6 proc. więcej niż przez rokiem. Jednak o ile indywidualne budownictwo mieszkaniowe wciąż dominuje (przypada na nie ponad 53 proc. wydanych pozwoleń), to deweloperzy tę różnicę szybko niwelują. Obecnie przypada na nich bowiem 43 proc. wydawanych pozwoleń. Rok temu te proporcje były zdecydowanie bardziej na korzyść inwestorów indywidualnych (59 proc. do 36 proc.). Segment Przeznaczone na sprzedaż jest generalnie jedynym, który w ostatnich 12 miesiącach zanotował progres w porównaniu z analogicznym wcześniejszym okresem, i to całkiem pokaźny, bo sięgający przeszło 18,2 tys., czyli 29,6 proc. W tym samym czasie inwestorzy indywidualni wystarali się o ponad 4,6 tys. pozwoleń mniej (spadek o 4,5 proc.).
Ten optymizm deweloperów nie jest dla nas do końca zrozumiały. Z jednej strony dla potencjalnych nabywców mieszkań rosnąca konkurencja wśród deweloperów jest dobra, bo to, przynajmniej w teorii, powinno oznaczać wyższą jakość i przystępniejszej cenie. Jednak skala wspomnianego niedopasowania popytu i podaży niesie ryzyko dla samych firm, które mogą mieć problemy z utrzymaniem płynności finansowej. To już odbija się na ich kondycji, co widać choćby po ponad czterokrotnym wzroście ich przedstawicieli w Krajowym Rejestrze Długów Biura Informacji Kredytowej. Także NBP, w swoim ostatnim raporcie o rynku nieruchomości, podkreśla, że należy liczyć się z upadkami i przejęciami firm deweloperskich. Dla potencjalnych kupców oznacza to konieczność zachowania szczególnej ostrożności.
Autor: Bernard Waszczyk, Open Finance