Wczorajsza decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżce stóp procentowych do poziomu 5% może być sygnałem rozpoczęcia cyklu łagodzenia polityki pieniężnej, ale – jak ocenia Ewa Palus – nie musi jeszcze oznaczać przełomu dla rynku mieszkaniowego.
– Klienci dostrzegą ten ruch, ale dopóki nie przełoży się on na realnie niższe raty kredytów i wyższą zdolność kredytową, nie będą podejmować pochopnych decyzji. Rynek pozostanie w trybie wyczekiwania – komentuje.
Ekspertka przypomina również, że majowa obniżka stóp procentowych nie przyniosła zauważalnego ożywienia.
– W kwietniu, kiedy zapowiedziano obniżkę, oprocentowanie kredytów nieznacznie spadło – z 7,6% do 7,4%. Ale nie był to przełomowy moment. Nabywcy kalkulują i czekają na głębsze zmiany – dodaje.
Dodatkowo, aż 80% udzielanych kredytów hipotecznych to dziś kredyty o okresowo stałej stopie.
– Klienci, którzy wybierają taki kredyt, nie mogą liczyć na szybkie refinansowanie. Wolą poczekać, aż stopy procentowe spadną jeszcze bardziej i wtedy zdecydować się na umowę – tłumaczy Ewa Palus.
Sytuację komentuje również Robert Chojnacki, założyciel portalu Tabelaofert.pl:
– Nie traktuję tej decyzji jako wyjątku, lecz początek dłuższego procesu. W ciągu sześciu miesięcy spodziewam się dalszych obniżek stóp o kolejne 100 pb – do poziomu 4%. Kredyty hipoteczne powinny stopniowo tanieć, a realne ożywienie na rynku mieszkaniowym może nastąpić dopiero w IV kwartale – wskazuje.
Chojnacki nie spodziewa się boomu zakupowego w najbliższych tygodniach.
– Oferta mieszkań jest rekordowo szeroka. Klienci wiedzą, że mogą poczekać. Nie ma presji, że wymarzone mieszkanie zaraz zniknie z rynku. Jeśli jedno się sprzeda – pojawi się kolejne. Taki komfort dla nabywców to nowość -akcentuje.
Na koniec Chojnacki apeluje o wspólne działania branży.
– Wszyscy uczestnicy rynku mieszkaniowego powinni dziś wspólnie zabiegać o rozwiązania, które realnie poprawią dostępność mieszkań. Jednym z takich działań powinno być zniesienie podatku bankowego od aktywów związanych z kredytami mieszkaniowymi. To koszt około 0,44% wartości każdego zaciągnietego kredytu. Gdyby powyższe działanie skorelowane zostałoby dodatkowo z ograniczeniem marży banków do 1%, zakup mieszkania stałby się bardziej opłacalny niż wynajem – podkreśla.