Spadki cen otworzyły rynek dla inwestorów. Można było wynegocjować nawet 20-procentowe rabaty. Wielu klientów wstrzymywało się jednak z zakupem, czekając na dalsze obniżki
Według Leszka Michniaka, szefa Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości, oceniając mijający rok, w żadnym razie nie można mówić o zapaści. – Nadpodaż ofert sprzedaży jako konsekwencja zmniejszenia popytu zarówno w segmencie nieruchomości komercyjnych, jak i mieszkaniowych, spowodowała spadki cen, ich urealnienie po sztucznych zwyżkach z okresu boomu lat 2006 i pierwszego półrocza 2007 – tłumaczy Leszek Michniak. – To otworzyło rynek zarówno dla inwestorów, zwłaszcza z gotówką, jak również dla przeciętnego nabywcy o średnich dochodach, który jednak, wobec zaostrzenia przez banki warunków udzielania kredytów, musi się wykazać stabilną pozycją materialną, żeby otrzymać kredyt – przyznaje Leszek Michniak.